Ta witryna używa plików cookie
Pliki cookie stosuje się, aby zapewnić użytkownikom maksymalny komfort przeglądania np. do tzw. automatycznego logowania.
Aby dowiedzieć się więcej na temat cookies, oraz w jaki sposób je wykorzystujemy, zapoznaj się z treścią polityki prywatności.
W związku z tym, że 25 maja 2018 roku zaczyna obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO), Polskie Forum Daewoo zobowiązuje wszystkich obecnych użytkowników jak i nowo zarejestrowanych o zapoznanie się z nowym regulaminem i polityką prywatności.
Auto: Nubira I 2.0 teraz Citroen C5 MK I FL
Imie: Emil
Wiek: 38 Dołączył: 06 Sty 2010 Posty: 3276 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-07-05, 00:19
DoLeCk, no baaa
Między innymi właśnie pod tym kątem patrzyłem
Już rozpoczęły się pierwsze prace nad doprowadzaniem jej do kultury
Najpierw rzeczy najważniejsze:
Pojechałem na stację diagnostyczną by sprawdzić zawieszenie - wszystko wyszło sztywno, tylko zbieżność do ustawienia.
Potem do sklepu po podstawowe filtry i pasek wielorowkowy bo stary contitech rozłaził się prawie w oczach, pewnie jeszcze z Niemiec przyjechał
Potem na zbieżność.
Podnoszą auto, sprawdzają wahacze - rozdupczone tuleje. Tuleje w wahaczach które były wymieniane jakoś na wiosnę.
Rozerwane po obu stronach L/P. Szybka decyzja - nowe gumy czy całe elementy, bo auto musi już jeździć a na zamawianie nie ma czasu.
Wiadomo, jak przyszłoby kupić gumy niewiadomego pochodzenia, płacić za wprasowywanie lub mordować się samemu a w konsekwencji znowu kupować kolejne bo okazały się kiepskie - kupiliśmy całe oryginalne koreańskie wahacze co szły na 1 montaż.
Założone były zamienniki co po porównaniu można było łatwo stwierdzić.
Trochę gimnastyki i siedzą na swoim miejscu. Powiem szczerze, że auta nie braliśmy na stację, nie bawiliśmy się w wycenianie i kombinowanie, wystarczyło, że mój tata wszedł pod auto i oblookał i wiadomo było co mniej więcej będzie do roboty
Więc bierzemy się za tarcze, klocków, które też były zmieniane - już nie było. Próg na tarczach przednich taki, że trzeba było go ostro spiłować - oczywiście przednie do wymiany, ale to na spokojnie się ogarnie. Wpadły "nowe stare" klocki hamulcowe, bo zdjęte były łyse a momentami to kościami się hamowało a nie mięsem na klocku, a tutaj jeszcze rowek jest
Przy okazji wymiany, wyszło, że opaseczka była zsunięta z gumy na półosi - nie było pod ręką nowej, to trzeba było profilować starą - ile z tym roboty było... się w głowie nie mieści taka pierdoła a krwi napsuła.
Więc tarcze można powiedzieć ogarnięte i jeszcze przez jakiś krótki czas posłużą - tłoczki rozruszane, działają elegancko, klocki dotarte = hamulec jest
Przód? - sytuacja opanowana, auto przestało wierzgać jak mu się tylko podoba i bujać po całej jezdni. Nawet zbieżność sprawdzana domowym przyrządem wyszła nawet w normie
No to idziemy na tył.
Tarczo bębny trawione przez rdzę, ale jeszcze się trzymają. Ręcznego z lewej strony nie ma, linka ma opory, ale to pewnie coś w środku, tarcza zejść nie chciała i chyba bez poważnego skrzywdzenia jej się nie obejdzie... a klocki też już schodzą z tego świata, dodatkowo tarcza podziurawiona jakoś dziwnie...
Do wymiany. Co w środku? niestety nie udało się ustalić Prawa strona bierze b. ładnie) Ponownie cylinderki rozruszane działają fest.
Z prawej strony jest luz na łożysku... więc kolejna pierdoła.
Wydech, rozłączony tłumik środkowy z końcowym okazał się dużo większym problemem z uwagi na skorodowany ten pierwszy.
Nie dało się wsadzić jeden w drugi a dospawać nie było czego... tata jakąś rzeźbę odwalił i tak połatał, że wygląda jak z fabryki
Najbardziej rozbawili nas fachowcy.
Jeden stwierdził, że wstawek to tam się nie robi, tylko wymienia cały element - najprościej nie?
Drugi, podszedł do tematu profesjonalnie i powiedział, że wstawkę zrobi i będzie git. Gdy zapytałem o cenę nowego środkowego - krzyknął 5 stów. Spooooooooooko. Środkowy 120 + konserwacja. Jasne, środkowy środkowemu nie równy, ale ludzie...
Silnik trochę poczyszczony, odma załatana, podszybie wyczyszczone, a filtr kabinowy... zapierniczony liściami i kotami, syfu tyle co w odkurzaczu, nawbijanego tego tam było na sztywno. Do tego stara atrapa została wypierniczona bo niestety najlepsze czasy miała za sobą. Wpadła fabryczna i została puszczona w czarny mat, może coś się w tej materii jeszcze pomyśli.
Okazało się, że w lewym tylnym kole gwint jest zerwany na 1 śrubie, pop....ni ci ludzie w tych wulkanizacjach, dopierdzielą na siłę, zapiecze się a potem człowieku musisz kluczem pneumatycznym do ciężarówek odkręcać, wpadła inna, ciut dłuższa śruba co by tego gwintu na końcu przyłapać.
Auto miało być nieco podpicowane na zlot... zabrakło czasu, nawet na myjnię, jedyne co się udało, to szyby umyć i odkurzyć środek. Na podłączenie radia oraz dopasowanie anteny z Lanosa podejrzenie ustawień gazu oraz ogarnięcie kilku detali wewnątrz już nie wystarczyło....
Tak by się wydawało, że same pierdoły zrobione i nad czym siedzieliśmy półtora dnia, ale każdy element na spokojnie obejrzany i ogarnięty na maksimum jaki tylko był możliwy z dostępnych części i zasobów.
Na najbliższe czasy to zostało wymienić olej (już leży bańka Motula z Katowic ) pojechać na tą zbieżność no i dziergać dalej... Bo jest co ogarniać Dzienne LEDy, wymiana lampy (się okazało, że w obecnej silniczek zastrajkował, dobrze, że był 2gi na wymianę), przełożyć z Lanosa shiftlight może wariator... Sporo roboty będzie z karoserią, do wyprostowania jest sporo małych rysek, zadrapań, a zarazem swędzącą łapę zawistnego sąsiada, który poprzedniemu właścicielowi postanowił pokazać kto tu rządzi.
No i oczywiście w planach jest polerka przedniej szyby
Jak i inne bo jak to mówią, co się odwlecze to nie uciecze...
Najbardziej cieszy fakt, że silnik oleju nie bierze, ale za to coś tam się skrzynia przy wybieraku próbuje pocić, bo i oleju lekko podlaliśmy by dojść "do kreski", jak na razie do kontroli.